19 czerwca 2014

Rozdział 1

               Kolejny wschód słońca, kolejne ciosy zadane prosto w serce.  A na koniec, rana. Rana na moim ciele. Tak zapowiadały się moje wszystkie dni spędzone tu, w Las Vegas. Z każdą chwilą czułam się coraz słabsza. Popadałam w kompleksy. Coraz więcej i więcej.  Nie było ani jednego dnia bez odpoczynku od tego wszystkiego. Każdy następny dzień stawał się moim koszmarem. Jakby nie wystarczało im miejsca w moich snach. Przenosiły się one do prawdziwego życia. To jest naprawdę męczące. Mam dość. Nie mogę nic z tym zrobić, źle mi z tym. I to bardzo. Czasami zdaję sobie sprawę, że to może być już koniec. Mogę to zakończyć. Jednak coś w głowie powstrzymuje mnie od tego. Pozostało mi jeszcze trochę  siły, czasu. Spokojnie odliczam dni, godziny do zakończenia tego roku szkolnego. Pocieszam się. Już tylko tydzień. Dam radę, zostanę do końca. Nie wiem jak to zrobiłam. Pomimo tych wszystkich sytuacji doświadczonych tutaj moje oceny, sukcesy zostały nienaruszone. Wciąż idzie mi tak samo dobrze. Przynajmniej to się nie zmieniło. Nie mogę powiedzieć tego o moim zachowaniu, wyglądzie.  Nie wiem jak długo dam radę. Dom jest jedynym miejscem, gdzie mogę odpocząć. W skrócie, tak mogę opisać cały rok szkolny. Od czasu, gdy się tu przeprowadziliśmy. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie co ze mną będzie, jeśli zostaniemy tu do końca. Każdego dnia modlę się do Boga, aby to się zmieniło. Nie mogę tak dłużej żyć.

   Dzień przed zakończeniem roku szkolnego.


Godzina ósma. Spokojnie czekałam na autobus. Próbowałam pozytywnie się nastawić na ten dzień. W końcu, przyjechał. Drzwi otworzyły się. Weszłam do niego, szukając wolnego miejsca. Kiedy miałam zamiar usiąść poczułam, że coś złapało mnie za ramię. Była to Ashley. - Poczułam się słabo na jej widok. Od samego początku... krok po kroku niszczyła moje życie. To przez nią jestem jaka jestem. 

- Cześć kotku - powiedziała to z jadem w głosie - zapomniałaś już, że to jest moje miejsce?
W tym momencie zdałam sobie z tego sprawę. - Przepraszam, ja... zamyśliłam się. Proszę wybacz mi... - tak, dobrze wiem jak to brzmiało. Byłam zdesperowana, a ona mogła zrobić  ze mną co chciała. Niszczyła ludzi, zastraszała, robiła z nich swoje marionetki. Byłam jedną z tych osób, tylko różnica była jedna. To mnie nienawidziła najbardziej. Dzień w dzień przeżywałam to samo.
- Obiecuję Ci, że to będzie jeden z najgorszych dni w twoim pieprzonym życiu szmato. -  Gdy to powiedziała popchnęła mnie tak mocno, że upadłam, a wszystkie moje książki latały już po autobusie. Wszyscy zaczęli nimi rzucać, zupełnie jakby to były piłki do koszykówki. Nie mogłam nic z tym zrobić. Wiedziałam do czego jest zdolna. Lepiej nie wchodzić jej w drogę. Poddałam się, usiadłam przy oknie. Po chwili łzy same zaczęły lecieć. Nie mogłam nic dostrzec, świat był rozmazany. Czekałam tylko aż dojedziemy do tej pieprzonej szkoły.

Moja pierwsza lekcja minęła spokojnie. Niestety nie mogę tego powiedzieć o całej reszcie. Ashley nie dawała mi spokoju. Wraz ze swoją  grupą "księżniczek" wciąż się ze mnie nabijały, upokarzały na oczach wszystkich, nie dawały mi spokoju. Wiele osób próbowało już coś z tym zrobić. Ale ona wygrywała. W końcu to szkoła jej ojca. Może robić co chce, a my nie możemy nic z tym zrobić. Nikt nie chciał mieć ze mną do czynienia. Wszyscy wiedzieli, że kiedy będą się ze mną zadawać Ashley ich zniszczy. 

Rozpoczęła się moja ostatnia lekcja, historia. Uwielbiałam ją. Mogłam bez problemu się na niej skupić, bo jest to jedyna lekcja bez Ashley. Coś mi jednak nie dawało spokoju. To ostatni dzień, ostatnia lekcja bez niej. Wiedziałam, że coś się wydarzy. Nie myliłam się. Gdy Pan Turner wszedł do klasy, za nim zobaczyłam ją. Poczułam gwałtowny ból brzucha. 
- Dzień dobry. Mam dla was małą niespodziankę. Panna Rain zaprezentuje wam dzisiaj swój projekt z historii. Ja w tym czasie będę musiał udać się do dyrekcjii na ważne spotkanie. Kiedy wrócę wszystko ma być na swoim miejscu. Nie chcę, żeby w czasie mojej nieobecności po klasie przechodziło jakieś tornado. - złapał za swoją teczkę i wyszedł.
Projekt z  historii zrobiony przez Ashley? To chyba niemożliwe. Miałam dziwne przeczucia. 
- Słuchajcie! Obiecuję wam, że wyjdziecie z tąd z uśmiechem na twarzy. Nie będziecie w stanie przestać się nabijać z pewnej osoby. Będzie to historia naszej "wspaniałej" Demi Lovato. - po tych słowach zamarłam, a moje źrenice rozszerzyły się. Ashley włączyła film. Już na samym początku widać było pierwsze sceny naszego spotkania, kiedy to wylała na mnie swój lakier do paznokci, ośmieszyła mnie przed całą szkołą, czy pocięła moją ulubioną bluzkę tylko dla tego, że ona miała taką samą. Nie mogłam w to uwierzyć. Wszyscy zaczęli wytykać mnie palcami, śmiać się ze mnie. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu. TO BYŁ MÓJ NAJGORSZY DZIEŃ W ŻYCIU. Wszystkie wspomnienia, które tak bardzo pragnęłam usunąć z mojej pamięci wróciły. 
W jednej sekundzie wzięłam do ręki moją torbę i wybiegłam z klasy. Tego było za dużo. Mimo to, nie chciałam o tym mówić moim rodzicom. Nie teraz. Bałam się. Pobiegłam do lasu, który znajdował się niedaleko szkoły. Chciałam być sama. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Czułam się strasznie. Usiadłam przy drzewie nie móc nic zrobić.

Minęło pół godziny. Zorientowałam się, że za pięć minut lekcje się skończą a ja będę musiała wracać do domu. Wstałam, otarłam twarz i skierowałam się w kierunku mojego domu.

Weszłam do domu jakby nigdy nic. Wyglądałam normalnie. - Wróciłam!
- Dobrze, zaraz będzie obiad! Umyj ręce i przyjdź do kuchni! - zapach spaghetti roznosił się po całym domu. Szybko wykonałam polecenie i usiadłam przy stole.
- Jak było w szkole? - mama spytała mnie z uśmiechem na twarzy.
- Raczej dobrze... Cieszę się, że to już koniec. A gdzie tata?
- Załatwia ważną sprawę.
- Jaką ważną sprawę?
- To niespodzianka. Przynajmniej tak uważamy, ale spokojnie wszystkiego dowiesz się już wieczorem. - powiedziała to nakładając nam spaghetti na talerz.
- Już? Chyba dopiero. - zaśmiałam się - Mam nadzieję, że to będzie warte czekania, bo wiesz jak bardzo nie lubię niespodzianek.
- Będziesz mile zaskoczona. Obiecuję Ci to. - uśmiechnęła się do mnie, po czym zabrałyśmy się do jedzenia.
Po obiedzie poszłam do swojego pokoju. Sięgłam po mój pamiętnik, o którym nikt nie miał pojęcia. Mogłam zapisać w nim całą prawdę, wszystko co mnie trapiło. Może się  to wydawać dziecinne, ale kiedy nie masz się komu wyżalic, nie masz swojego prawdziwego przyjaciela, kartka papieru i długopis mogą sprawić, że będziesz czuć się trochę lepiej.

Ashley ponownie sprawiła, że czuję się jak śmieć. Nic nie warta. Pokazała na co ją stać. To co się tam stało było ogromną krzywdą dla mnie. Nie potrafię sobie pomóc. Zatrzymać tego. Powiedzieć jej co tak na prawdę o niej myślę. Ona jest ode mnie silniejsza. Każdy jest... Na dodatek tata z mamą mają dla mnie niespodzianke. Boję się. Jedyne czego teraz pragnę to powrót do starego domu. Mieszkamy tu rok, a ja już znienawidziłam to miejsce bardziej niż możesz to sobie wyobrazić. Nienawidzę tego uczucia - jutro czeka Cię to samo, nie masz na to wpływu, nie możesz nic z tym zrobić, jesteś bezsilna.


Odłożyłam go. Otworzyłam szufladkę w nocnym stoliku. Była tam schowana żyletka. Zawsze gdy się o coś obwiniałam lub miałam bardzo zły dzień i nie mogłam już wytrzymać tej presjii robiłam kreskę na ręce. Nikt tego nie zauważał. Maskowałam to bardzo dobrze. Wiedziałam, że robię źle, ale nie miałam na to wpływu. Jakbym to nie była ja.

Wzięłam książkę do ręki. Kiedy nie miałam nic do roboty uwielbiałam czytać. Strasznie szybko leciał mi wtedy czas. Godzina po godzinie, mijała jak błyskawica. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Minęło 5 minut, gdy usłyszałam wołanie.
- Już idę! - odpowiedziałam. Szybko pobiegłam na dół.
- Kochanie mamy dla Ciebie niespodziankę. - powiedział to głośno z uśmiechem na twarzy - Przeprowadzamy się na stałe do Los Angeles. Co ty na to?
Nie wiedziałam co powiedzieć. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Wiedziałam, że to tylko pół godziny drogi od mojego starego domu w Hollywood.
- Oczywiście, że się cieszę! To najlepsza rzecz jaką mogliście mi teraz powiedzieć, serio! - szybko do nich podbiegłam i mocno przytuliłam, dosłownie jak małe dziecko.
- Już myślałem, że ten pomysł Ci się nie spodoba. Jestem mile zaskoczony. Ostatnim razem nie byłaś zbyt zachwycona. - powiedział cicho się śmiejąc.
- Tam spędziłam większość mojego życia. Poza tym zostawiłam tam swoich przyjaciół, Marisse.
- No tak, przyznaję Ci rację. Masz plusa, będzie was dzielić tylko niecałe pół godziny drogi. - poklepał moje ramię.
- Lepsze to niż 5 godzin, prawda? - odezwała się mama.
- Jasne! A tak wracając do tematu... To kiedy wyjeżdżamy? - zapytałam z ciekawością.
- W poniedziałek mamy samolot. Wystarczy spakować tylko te najpotrzebniejsze rzeczy. Wszystko jest tam załatwione.
- Dobrze. Nawet nie macie pojęcia jak się cieszę. - pocałowałam ich w policzek i  pobiegłam do pokoju. Zamknęłam drzwi za sobą i rzuciłam się na łóżko. Miałam wrażenie, że wszystko zacznie się od początku. Zacznę pisać nowy scenariusz. Wyciągłam ręke pod łóżko i złapałam za pamiętnik. 

Muszę Ci się zwierzyć. Jak nie Tobie, to komu? Mój kontakt z Marissą urwał się. Przez ostatnie 10 miesięcy nie miałam nikogo innego. Rodzice pewnie by nie zrozumieli. Gdybym im powiedziała miałabym jeszcze większe kłopoty. Pewnie zamknęliby mnie w pokoju i nie kazali wychodzić, żeby nikt mnie tak nie skrzywdził. Nie ufaliby już nikomu z moich znajomych.  Nie mówiąc już o moich ranach na ciele... A Ashley znając życie znęcałaby się nade mną jeszcze bardziej niż do tej pory. Już za 4 dni wyprowadzę się stąd. Jutro ostatni raz zobaczę Ashley i tę jej cholerną szkołę. Może nawet jej się postawię? Nie wiem, czy jestem na tyle silna, żeby to zrobić. No nic. Chcę być wypoczęta. Jutro wielki dzień, mój ostatni koszmar. Mam nadzieję... Dobranoc.


Schowałam go pod moim łóżkiem. Wyciągłam z kieszeni mojego Iphona aby sprawdzić godzinę. Była 21.47. Podeszłam do mojej szafy aby wyciągnąć moją ulubioną koszulę nocną i czystą bieliznę, a następnie sięgłam po ręcznik, który właśnie się suszył.

Skierowałam się do mojej łazienki. Położyłam wszystko na szawce, do wanny wlałam płynu do kąpieli, a następnie gorącej wody. Spojrzałam w lustro, po czym ściągłam swoje ubrania. Weszłam ostrożnie do wody. Od razu zwróciłam uwagę na moją ręke. Była cała pokaleczona. Przez chwilę nad tym myślałam, nie odrywając od niej oczu. Jak mogłam to zrobić
Opleciona w ręcznik przeczesałam delikatnie włosy palcami, otworzyłam drzwi i usiadłam na łóżku. Sprawdziłam telefon, miałam tylko powiadomienie z facebooka. Była to Ashley. Umieściła ten filmik nawet w internecie. Moje oczy nagle zaczęły szczypać. Poczułam jak łza spływa mi po policzku. Szybko ją otarłam, po czym ściągłam ręcznik i się ubrałam. 
- Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że to moje ostatnie dni tutaj. - szepnęłam, jakby to, co powiedziałam było skierowane do niej. - Jesteś wredną suką, nie masz uczuć. Potrafisz tylko uprzykrzać innym życie, bo sama nie potrafisz zająć się swoim. - mówiąc to wszystko przygotowywałam swoje łóżko do spania. Gdy się położyłam, podziękowałam za wszystko Bogu. Za to, że moje męki już się kończą. 








_____________________________________________________


WSZYSTKIE PUBLIKOWANE TU ROŹDZIAŁY SĄ MOJEGO AUTORSTWA.

Fanfiction tworzę razem z pomysłami mojej kuzynki. 
Wszelkie pytania można zadawać tutaj .
Bohaterowie:  (z czasem będą dodawani)

Życzymy miłego czytania.

3 komentarze: